środa, 20 kwietnia 2016

ROSSMAN - promocja -49%. Moja propozycja na kategorie II - OCZY.

Hejka !
Blogosfera aż huczy bo zaczyna się znowu "zmora" kobiet czyli promocja w rossmanie !
Na początku terminy dla jeszcze nie uświadomionych:

20-25.04 -------> TWARZ 
26-3.05   -------> OCZY
4-9.05     --------> USTA

Dziewczyny na początku dobra rada i mój sposób - lepiej sobie popatrzeć wcześniej co chcemy,bo nie dość że jest to pomocne to możemy szybko wpaść do drogerii i wziąć to co czego potrzebujemy, nie wydać za dużo kasy oraz nie tamować dostępu do stoiska. Nic mnie tak nie denerwuje w tym okresie jak dziewczyny okupujące jedno stoisko po 30min...Dlatego 20 kwietnia poszłam do Rossmana z gotową listą :) Moje zakupy z kategorii twarz były dość skromne, bo spłukałam się trochę w Naturze. Produkty, które tu polecam są przeze mnie testowane bądź też nie. No ale do rzeczy: moje must have na II kategorie przedstawiają się następująco:

1. Cienie pojedyńcze eveline
Tutaj mogę co nieco powiedzieć z własnego doświadczenia. Posiadam numerek 23 i 29. Co trzeba wiedzieć o tych cieniach to to że mają świetną pigmentacje i przede wszystkim nie osypują się (jak ja tego nienawidzę!!). Szykuje się do kupna 21 i 27. Cena jednego cienia po przecenie wynosi ok. 7.80zł. Wiem, że dziewczyny sobie tez chwalą cienie quattro z eveline, ale ja uwielbiam te.





2. Cienie maybelline color tatto
Wydaje mi się,że nie trzeba ich przedstawiać. Absolutny hit, który podbił serca większości kobiet. Musze przyznać, że już długo się przymierzam do zakupy ale jeszcze mi nie pykło. W końcu się skusze na tej promocji i pewnie będę na otwarciu ażeby nikt przypadkiem nie wykupił. Nauczona doświadczeniami wiem,że niektórzy na tych promocjach zezwierzęcają się i nie ma przebacz :D
Kolory są takie cudowne,że jeszcze nie wiem który kupie ale myślę o srebrnym albo brązowym. Dziewczyny chwalą sobie te cienie za rzekomą trwałość. Pożyjemy, zobaczymy. Cena po przecenie za sztukę to ok. 13zł




3. Cienie pojedyncze revlon
Szczerze powiem, że na te cienie czaje się już z półtora roku, ale nigdy mi nie po drodze do szafy Revlonu :D Z pewnością zakupie kilka kolorów (upatrzony 090) tak na próbę. Nie czytałam nigdzie w internecie recenzji tych cieni, więc tez dużo o nich nie wiem (recenzowałyście je? Chętnie poczytam). Cena po przecenie za sztukę to ok.7zł.

4. Tusz do rzęs boujoris twist up

 Mój najukochańszy tusz ! No serio jeszcze lepszego nie znalazłam. Także w tym przypadku też mogę coś powiedzieć z doświadczenia. Tusz ten ma "opcje" skrócenia szczoteczki (nie wiem jak fachowo to nazwać?), aczkolwiek ja nigdy z tego bajeru nie korzystałam, bo normalna długość bardzo mi odpowiada. Aby uzyskać oczekiwany efekt troszkę się trzeba namachać, ale tego tuszu bym nie zamieniła na żaden inny, chociaż nie przepadam za marką Boujoris. Cena po przecenie to ok. 26zł.




8. Tusz do rzęs lovely pump up
No proszę państwa osławiony hicior niczym rozświetlacz diamomd iluminator :D Tutaj w pełni sugeruje się opiniami z internetu, przyznaje się bez bicia. Jak tak patrze to zaintrygowała mnie szczoteczka a za 5 zł warto przetestować.







9. Tusz do rzęs Loreal Volume Million Lashes Black
A oto moja miłość z lat gimnazjalnych. Pamiętam jak wtedy chwaliłam sobie szczoteczkę i fakt, że tusz się nie kruszy. Jednak jak sięgnęłam po ten tusz ponownie w liceum to szczoteczka stała się wrogiem i ciągle się brudziłam (ja to jednak zdolna jestem haha). Także nie wiem jakby było w chwili obecnej,ale warto chociaż raz spróbować tego tuszu ze względu na pozytywne recenzje. Cena po przecenie ok.30zł




10. Eyeliner eveline -  wodoodporna konturówka do oczu w płynie
Kolejna moja miłość (tym razme z lat licealnych). Użyłam go ponad 7 razy. Jak na eyelinery to plusem jest precyzyjny pedzelek i głeboka czern. Niestety dość łatwo o rozmazanie i kruszenie. Na pewno go kupie, aby spokojnie czekał na czarną godzinę :D Koszt za sztuke ok.6zł.



11. Eyeliner maybelline master precise
Sprawa się ma podobnie jak w przypadku tuszu boujoris. Nigdy go już na nic innego nie zamienię. Znalazłam po długim czasie idealny eyeliner. Jestem jego wielka fanką i wszystkim gorąco polecam. Jak w przypadku propozycji górnej - precyzyjny szpikulec i głęboka czerń, ale mega zaletą jest to że jest bardzo trwały i się nie rozmazuje. Można w nim nawet spać (chociaż to nie zdrowe). Koszt po przecenie to ok.16zł.






Czego nie polecam?

Bubel straszliwy a pigmentacja żałosna. Rok temu na promocji na nią polowałam, bo była bardzo chętnie wykupywana a jak wreszcie ją dostałam to zawiodłam się. Niech was nie skusi gama barw i cena. Nie warto.


Kolorowe eyelinery z Lovely to również totalna porażka. Z tego co widziałam to w tym roku nie ma serii tych pasteli. Rok temu były w sprzedaży i miały obłędne kolory, ale już na tym kończą się zalety. Na próbę kupiłam aż 3 kolory - zieleń, pudrowy róż i błękitny. Kreska wychodzi beznadziejna, bo z początku nie widać koloru,a z dodawaniem każdej kolejnej warstwy wyglądało to coraz mniej estetycznie. 


Mój wróg numer 1! W zasadzie zdania co do tej bazy są podzielone,ale ja jej nienawidzę. Strasznie się roluje przez co cień nie wygląda korzystnie.



Mam nadzieje,że w mojej liście znajdziecie coś dla siebie i koniecznie dajcie znać co wy zamierzacie kupić :)

wtorek, 19 kwietnia 2016

Idzie wiosna,wyjdą....nogi.

Na wesołe powitanie, pozwoliłam sobie sparafrazować mema typowo kwejkowego


W związku z tym, że wiosna ma się już w rozkwicie, postawiłam zwrócić więcej uwagi na nogi. Moje bladziochy domagają się nieco ciemniejszej barwy, ale myślę że już niedługo nabiorę trochę koloru. Stylizacja miała być przede wszystkim dziewczęca. Z zamysłem zestawiłam barwy, które są sobie podobne (róże i czerwień). Być może niektórzy z niesmakiem odbiorą ciężkie buty, ale przyznam się że był to element spontaniczny, wynikający z masakrycznie obtartych stóp. Na niektórych ujęciach widać te pomioty szatana :D Mam nadzieję, że sesja przypadnie wam do gustu.











Za zdjęcia odpowiada BAMBI

wtorek, 12 kwietnia 2016

Restaurant Week (St.Valentino) & Groupon (Corrado Italiano)

I część - RESTAURANT WEEK

Nawiązując do tematu: z racji,że bardzo lubię dobrze zjeść i próbować nowe smaki to kiedy zobaczyłam artykuł o Restaurant Week na Spotted od razu się zainteresowałam.
Restaurant week to festiwal najlepszych restauracji odbywający się w kliku miastach w Polsce i po raz pierwszy w Lublinie. W wybranych lokalach od 1-10 kwietnia możecie zarezerwować stolik (najpóźniej do godziny 17 na dzień przed planowanymi odwiedzinami danej restauracji) i spróbować trzydaniowego menu skomponowanego specjalnie na tę okazję. Do wyboru macie opcje mięsną i wegetariańską w cenie 39zł za przystawkę, danie główne i deser. Udział w tym festiwalu biorą bardzo prestiżowe restauracje,więc tym bardziej fajnie z tego skorzystać. Ja np. na co dzień nie lubię płacić wygórowanych cen za jedzenie.

Długo przeglądałam menu z propozycji,ale najbardziej moją uwagę przyciągnęło to z St.Valentino chleb i wino. Po pierwsze było napisane w całkiem innej formie niż sztywna regułka, po drugie zestawienie wydało mi się najbardziej odpowiednie dla mojego podniebienia. 
W restauracji byliśmy zaraz w pierwszym dni czyli pierwszego kwietnia. Z dotarciem nie było najmniejszego problemu,bo z Michała dobry driver jest :D 
Co mnie zachwyciło na wstępnie to wystrój ! Wszystko utrzymane w kolorach bieli,czerni i brązu a do tego piękne,kręte schody (od razu widziałam tam sesje zdjęciową). Udało mi się pyknąć tylko jedną fotkę,bo jeszcze wtedy nawet nie myślałam o tym,że napisze o tym wydarzeniu post. Dla niektórych jednak ustawienie stołów i zastawa mogla sprawiać wrażenie uroczystości która miałaby się tu odbyć tuż za chwile.

Konsumpcje rozpoczęliśmy do przystawki : krewetki muśnięte aromatem chili podane z ananasem i grzankami. Co tu dużo mówić,niestety smak dla mnie był nijaki. Nie czułam ani chili ani ananasa. Trzeba przyznać,że danie było podane bardzo estetycznie.

Danie główne:  jagnięcina w aromacie kolendrowym z karmelizowanymi pomidorkami cherry i ... niespodzianką. Szczerze to do tej pory nie wiem co było tą niespodzianką. Jagnięcina była PYSZNA! Niestety bardzo nie odpowiadała mi soczewica..Ostatecznie z mięsem była zjadliwa.

Deser: mus czekoladowy z delikatnym żelem cytrynowym. Niestety nie mam zdjęcia,ale podanie było tradycyjne. Deser bardzo mi smakował, bo nie był "zamulający" i był idealnym dopełnieniem.

II część - GROUPON
Nie wiem czy znana wam jest inicjatywa strony groupon.pl.. Firmy reklamują tam swoje usługi po promocyjnych cenach ,aby pozyskać nowych klientów. Ja znalazłam ofertę z restauracji Corrado Italiano w Tarasach Zamkowych. Kupon z rabatem obejmował 2-daniowy posiłek (przystawka i danie główne). Do wyboru było po 4 różnych dań dla dań głównych i przystawek. Do restauracji (?) wybraliśmy się 9 kwietnia. 
Moje początkowe obserwacje: ten lokal jest niesamowicie mały !!! Liczy tylko 3 stoliki. Całe szczęście, że zrobiłam wcześniej rezerwacje :D Na miejscu spotkała nas bardzo miła niespodzianka,a mianowicie można było wybrać DOWOLNĄ  pozycje z menu, ponieważ jak to stwierdzili aktualizują oferte z groupona. Skusiłam sie na gamberoni (krewetki w sosie pomodoro ze szpinakiem,chilli i czosknkiem z grzankami z ciabatty) oraz na calzonne al pollo zaferano (sos szafranowy, masło czosnkowe, kurczak ,czerwone chilli i szpinak). Podsumuje to krótko i zwięźle : NIEBO W GĘBIE !
  
Widząc ten sos ja już wiedziała,że to danie przypadnie mi do gustu. Wszystko tutaj ze sobą idealnie wspołgrało. Kiedy zjadłam już krewetki,pieczywo wytaplałam w sosie. No co tu dużo mówić,dawno już nie jadłam tak dobrego pomidorowego sosu!


Na danie główne chwile czekaliśmy, ale naprawdę było warto. Calzone prezentowało się wspaniale (no oprócz drobnego przypalenia). Smak jest nie do podrobienia. Nie dość że farsz był przepyszny to w dodatku pieczywo było bardzo aromatyczne. Niestety nie jem na raz dużych porcji i zjadłam niecałą polowe. Danie ma u mnie tym bardziej plusa,bo uwielbiam parmezan :D


Tą małą restauracje będę każdemu polecać i już szykujemy się na następne wyjście. Oferta z groupona bardzo nam się opłaciła,bo normalna cena calzone z karty to 27.95zł kiedy za kupon zapłaciłam 25zł. Cena krewetek z karty to 14,80zł Także zaoszczędziłam prawie 18zł (co mnie bardzo cieszy jako człowieka oszczędnego).

Porównując St.Valentino i Corrado Italiano: na pewno pod względem reprezentacyjnym lepiej wypadła restauracja numer 1. Ale nie oszukujmy się - tak naprawdę liczy się smak a nie wnętrze lokalu. Jeżeli ktoś lubi konkretne porcje,bez zbędnego wyuzdania a przy tym doznania smakowe to idealną opcją jest włoska kuchnia w centrum Lublina.



czwartek, 7 kwietnia 2016

Wiosna ach to ty !

Na początek muszę wyrazić swoją radość w związku z tym,że udało nam się (z moim chłopakiem) zaklepać wycieczkę do Białki Tatrzańskiej na koniec maja. Będzie to okres kiedy już wszystko będzie w pełnym rozkwicie,także widoki będą niesamowite. Na pewno będzie świetnie uwzględniając to,że rzadko kiedy gdzieś jeżdżę. Maj zapowiada się ogólnie "podróżniczym" miesiącem,bo czeka mnie jeszcze objazd naukowy.

Musze wam powiedzieć,że padam ze zmęczenia. Dzisiejsza sesja była mocno wyczerpująca,bo po pierwsze przebyłyśmy pieszo ok.5km a do tego był straszny upał. Do tego różne ekstremalne przygody. Ale takie są najlepsze,bo jest co wspominać :D Stylizacje stworzyłam na pierwsze dni wiosny,kiedy słoneczko jeszcze zbyt mocno nie przygrzewa. Jak zobaczyłam ten płaszczyk,od razu wiedziałam,że musi być mój. Ten kolor i kobaltowy to stanowczo moje ulubione (i rzekomo całkiem mi w nich dobrze,hehe). Z racji że gra on pierwsze skrzypce,nie chciałam przekombinować tak więc reszta jest raczej mniej krzykliwa. Za zdjęcia jest odpowiedzialna niezawodna Bambi.





czwartek, 31 marca 2016

Niezgodna & Igrzyska Śmierci

Cześć.
Ze względu,że idzie wiosna i mam trochę wolnego postanowiłam siąść nad wizerunkiem bloga i go trochę ożywić. Zmorą było dla mnie tworzenie stron,ale dzięki pomocy YT i kilku osób wkońcu się udało. Taki wygląd bardzo mi odpowiada bo jest estetyczny i pogodny. Mam nadzieje że wam się również podoba :)

Ostatnio hurtem obejrzałam większość kasowych produkcji kinowych - zarówno te starsze jak i nowsze. Skorzystałam,że w tv leciała Niezgodna a potem w necie obejrzałam drugą część "Zbuntowaną" a następnie wzięłam się za Igrzyska. Dość lubię filmy science fiction (nawet te bardziej w bajkowym podaniu). Nie powiem jakby tak zliczyć to chyba cały dzień poświeciłam na te 6 filmów. Swoją drogą fajnie tak sobie leżeć i nic nie robić :D
Zestawiłam te serie z sobą dlatego,że wydają mi się mega podobne. W dwóch powielany już od X czasu motyw zamkniętego świata, który jest otoczony murami. Wspólnym elementem jest tez społeczeństwo podzielone na frakcje. Dodatkowo filmy są oparte na książkach (lub próbują sie opierać). Nie chciałabym rozwodzić się nad samą fabułą, tylko bardziej skupić się nad moją oceną,bo kto oglądał to wie jaka fabula była.

SERIA NIEZGODNA
Ogólnie Niezgodna i Zbuntowana w moim rankingu oceniam jakoś tak 5 czy 6/10. Nie jest to taki najgorszy film,chociażby ze względu na samego Theo Jamesa ( :>),ale niesamowicie irytowała mnie główna bohaterka,po prostu wydawała mi się wiecznie zagubioną sierotą. Film miał dla mnie bardziej wydźwięk bajki niż sci-fi czy filmu akcji. Dużym minusem była przewidywalność następnych scen. Oczywiste przecież było,że musi się to zakończyć happy endem. Plusem dla mnie z kolei jest fajne wykreowanie zamkniętego społeczeństwa, bo ja z moimi zapędami dyktatorskimi sama bym chętnie coś takiego stworzyła. Odnośnie zbuntowanej to strasznie nie podobała mi się fryzura Tris (okropność!!). Zaskoczył mnie motyw tych taśmy i sposobu ich otwierania. To było fajnie zrobione. Jak tak teraz sobie przypominam to jednak Zbuntowana jest lepsza z tego względu,że na koniec wychodzi ciekawy motyw z tymi niezgodnymi jako eksperyment naukowy. Końcówka zostawiła we mnie pewien niedosyt i zastanawiam się czy nie pójść do kina na 3 część. 

IGRZYSKA
Na początku trzeba przyznać,że świat przedstawiony jest tam bardziej logiczny. Mamy podział na 12 dystryktów i jasno wiemy kto się czym zajmuje. Ten film warto obejrzeć chociażby dla wykreowanego tam motywu władzy. Jest Kapitol, który ma w dupie dobrobyt mieszkańców dystryktów a obchodzi go tylko zgadzająca się surowce i hajs (Unia Europejska?). Motyw igrzysk został wprowadzony aby przypominać ludziom o dawnym buncie i potrzebie podporządkowaniu się silniejszym. Według mnie strach jest potrzebny żeby utrzymać społeczeństwo w ryzach (mówiłam o zapędach). Igrzyska tez są ciekawie rozegrane i co jak co,ale trzeba pochwalić fajne elementy survivalu. Nie mam nic do zarzucenia grze aktorskiej,a szczególnie urzekł mnie Pita. Ponadto warto zwrócić uwagę na prezydenta Snowa, Haymitcha i małą Ruth. Ciesze się ze prezydent 13-go dystryktu zagrała Julianne Moore, bo nikt inny lepiej by chyba nie zagrał w tej roli niż ona (o dzięki ci Katniss za tą strzale w szara główkę wariatki!). W całej serii fajnie wyeksponowany motyw kosogłosa. Najbardziej podobała mi się druga cześć (W pierścieniu ognia), którą oceniam 7/10. Zakończenie całej serii spełniło moje oczekiwania. Katniss wreszcie zrozumiała,że tylko z Pitą może spędzić resztę swoich dni. Nieźle ukazana sielanka. 

A tak na podsumowanie to wydaje mi się, że jak komuś podoba się Niezgodna to i także Igrzyska no i na odwrót. Na niekorzyść filmów przemawia długi czas trwania (można się troszkę wynudzić momentami) oraz pominięcie czy zmienienie wątków pierwotnie zawartych w książkach (ale to w sumie normalne dla filmów). Tak czy siak warto zobaczyć te hity (ale jak dla mnie to tak na raz).


sobota, 19 marca 2016

To jak w końcu z tym mattem?

Witajcie.
Post ten dotyczy pomadek Matte Liquid Lipstick z firmy KOBO. Jakiś czas temu jak kupowałam te pomadki,miałam nadzieje że będzie to coś w stylu okrzykniętych wielka sława pomadek matowych z NYX. Jakże gorzkie i ogromne było moje rozczarowanie, ale o tym to zaraz. W chwili szaleństwa chwyciłam aż 4 różne kolory za co dziś pluje sobie w brodę, bo za ta cenę mogłabym kupić maty z GR. No ale jak to mówią - mądry Polak po szkodzie. Przechodząc do samego produktu:

Skład:
PPG-3 Hydrogenated Castor Oil, Hydrogenated Polyisobutene, Di-PPG-2 Myristyl Ether Adipate, PPG-51/SMDI Copolymer, Talc, Polypropylene, Pentaerythrityl Tetraisostearate, Hydrogenated Polycyclopentadiene (and) Polyethylene (and) Copernicia Cerifera(Carnauba)Wax(and)Tocopherol, Caprylic Capric Triglyceride, VP/Hexadecene Copolymer, Prunus Armeniaca(Apricot)Kernel Oil(and)Hydrogenated Vegetable Oil, C10-30 Cholesterol/Lanosterol Esters, Candelilla Cera, Silica Dimethyl Silylate, Beeswax/Cera Alba, Parfum, Hexyl Cinnamal, Linalool, Ozokerite, Synthetic Beeswax, Ethylhexyl Methoxycinnamate, PPG-3 Benzyl Ether Myristate, Benzophenone-3, Ethylparaben - niestety nie mogę go poddać analizie,bo nie mam ku temu odpowiedniego wykształcenia, aczkolwiek wydaje mi się średnio przyjazny. Czy może któraś z was potwierdzić bądź zaprzeczyć moim wątpliwościom?

Opis producenta:
Trwała, matowa pomadka z odżywczym masłem morelowym i kompleksem polimerów utrzymujących ją na ustach. W celu utrwalenia matowego efektu po aplikacji odbić nadmiar pomadki chusteczką.

Pojemność: 9ml

Zapach: Słodki - dość przyjemny

Dostepność i cena: drogeria Natura,cena regularna to ok.15zł. W bodajże ostatniej gazetce widziałam że była w promocji za 10zł.

Moja opinia:
Kolory które posiadam na moje (nie)szczeście to :
401 Cranberry meringue

403 Cherry drink

405 Passiflora tea
 
406 Raspberry shake

Po pierwsze co najbardziej rozczarowuje to to,że te pomadki WCALE NIE SĄ MATOWE. Nie mam pojęcia czy to chwyt marketingowy związany z popularnością ostatnimi czasami pomadek matowych czy też jakiś błąd producenta bliżej niewytłumaczalny. Ja bym powiedziała, że przeciwnie : pomadki te dają połysk a w wypadku numeru 403 nawet efekt lakierowanych ust. Taka ironia kosmetyczna. Odbicie na chusteczce powoduje że zmazuje się połowę pomadki także to też nie zdaje egzaminu.

Po drugie rzekoma "trwałość" tych pomadek to chyba jakiś żart. Kosmetyk ten jest baaardzo podatny na rozmazanie. Wystarczy niezgrabny ruch ręka czy zapomnienie się i dotkniecie ust a już możemy się upodobnić do klaunów z cyrku...

Cena wydaje się zbyt duża (ja miłośniczka oszczędzania) jak na taką jakość. Jeżeli ode mnie by to zależało wydaje mi się,że przystępna kwota to 10zł.
Jedyne co mogę dobrego powiedzieć,to że bardzo podpasował mi zapach oraz że odcień 401 jest fajnym wykończeniem do makijażu i sama używam go na co dzień. No i oczywiście bardzo dobra pigmentacja.
Podsumowując: jeżeli chcecie mattu to na pewno nie szukajcie go w tej serii.

Zdjęcia od producenta wstawiłam specjalnie,aby wam pokazać jak inne są kolory w rzeczywistości.
P.S moje zdjęcia są robione w warunkach sztucznego oświetlenia,więc wiadomo w naturalnym świetle to jednak troszkę co innego. Chryste bez kitu beznadziejna jest ta jakość z tel,z góry przepraszam :D






 Od prawej:
401,403,405,406












Numerek 401 :


  Tutaj soczysta czerwień czyli 403:


Dość mdła Passiflora czyli 405:


No i ostatni czyli 406:


  A wy lubicie matty ? Macie i używacie ? A może także macie te pomadki z Kobo? Chętnie dowiem się jakie są wasze wrażenia :)

poniedziałek, 29 lutego 2016

Dzień dobry Claris.

Witam.
Z racji,że ostatnio głośno o niejakim Kajetanie pomyślałam sobie,że zrobię tematyczne nawiązanie. Nie trudno domyślić się co mam na myśli (bo przecież ludzi nie będę pożerać). Ostatnio jak miałam wolne od tych wszystkich Kolumbów,Sarmatów i bezsensownych wojen postawiłam sobie cel,że obejrzę każdy film z sugerowanych 30 dramatów psychologicznych. Na pierwszy ogień poszło "Milczenie owiec" - wiadomo klasyk gatunku. To z kolei pociągnęło za sobą całą serie o Hannibalu. Kochany wujek google podpowiedział mi kolejność w jakim powinno sie oglądać losy słynnego ludożercy:
1.Hannibal - po drugiej stronie maski (2007r)
2.Czerwony smok (2002r)
3.Milczenie owiec (1991r)
4.Hannibal (2001r)
Nie byłam jakoś specjalnie wywrotna i tak też rozpoczęłam seans. Musze przyznać,że najbardziej podobała mi się pozycja nr.1. Być może to przez magnetyzującego Gasparda Ulliela. Ponadto jako historyczka oczywiście zwróciłam uwagę na aspekt polski - Pavel Wojczek oraz ogólne warunki wojny. Co mi się jeszcze podobało? Stanowczo japońska panna - Li Gong (znana również z Wyznań Gejszy). Obcokrajowcy (szczególnie Azjaci) mają dość specyficzną urodę a ta kobieta to po prostu  cud malina. Ta część doskonale objaśnia wszystkie zachowania Lectera w dorosłym życiu dla mało uważnego widza.
Co do Czerwonego Smoka: w sumie najgorszy to on nie był. Momentami to aż bałam sie przerażającej bestii. Film spowodował,że zglebiłam nieco bardziej swoją wiedze na temat prac Blake`a. 
Milczenie owiec to pokochałam od samego początku.pewnie ze względu na świetny klimat i grę aktorską Jodie Foster (żal i ból,że nie zaakceptowała scenariusza "Hannibala" i zastąpiono ją marną Julianne Moore). Postać Lectera jest niezwykle hipnotyzująca. Pomimo,że to morderca stosujący wyuzdane tortury można poczuć do niego niejaką sympatie(?)..
Za to Hannibal dostaje ode mnie -500pkt. Mocno nie odpowiadała mi ta ruda samica. I jakoś nie chce mi sie o tym filmie pamiętać,wiec nie będę męczyć palców na klawiaturze.
Na małe podsumowanie powiem,ze warto zaznajomić sie z tą kontrowersyjną postacią.

Totalna dygresja,ale GRATULACJE LEOŚ ! Jak nikt zasługiwałeś na tego Oscara :D